poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Holowanie motocykla

Savażka odpaliła po zimie. Akumulator wymagał uzupełnienia elektrolitu, ale po zamontowaniu motocykl odpalił bez problemu. Ucieszyłam się i nie ukrywam - byłam pozytywnie zaskoczona. Nastawiłam się na bliżej nieokreślone problemy. Pojeździłam nią troszkę w sobotę (20 kwietnia) i nic nie wskazywało na problemy. Chodziła równo i dynamicznie. W niedzielę zaplanowałam wyprawę do Torunia z Beatą. Jej Hary też odpalił po delikatnych pieszczotach.

Na 25-tym km za Bydgoszczą Savażka zgasła podczas jazdy. Nawet nie zorientowałam się dokładnie w którym momencie, ale bezefektywna zmiana biegu z 4-ki na 5-kę wzbudziła moje podejrzenia. Szum wiatru był tak duży, że pracy silnika nie słyszałam. Savażka powtórzyła numer z ubiegłego sezonu. Myślałam, że była to sprawa akumulatora, ale niestety nie. Podejrzewam nieszczelność uszczelki pod głowicą w silniku. Zobaczymy... Jej wymianę wraz z regulacją i oczyszczeniem gaźnika zaplanowałam już na czwartek-piątek. Dojdzie też regulacja zaworów.

No ale... te 25 km za Bydgoszczą i uziemiony motocykl lekko mną wzruszyły. Zjechałam na pobocze i poczekałam na Beatę, aż się zorientuje i zawróci. Zepchnęłyśmy mój motocykl na najbliższą drogę gruntową. Wyjęłyśmy kocyki, które miały tego dnia zlądować na Bulwarze Filadelfijskim i rozłożyłyśmy na trawie. Wyjęłyśmy śniadania i zaczęłyśmy z uśmiechami dywagować nad możliwościami działania. Było ciepło, a to miał być nasz pierwszy, wytęskniony dzień na świeżym powietrzu w plenerze. Uznałyśmy, że z tego nie zrezygnujemy za żadne skarby i przy obwodnicy rozłożyłyśmy się na kocach. Motocykliści prujący w stronę Torunia i Bydgoszczy pozdrawiali nas klaksonami i machnięciami, nie podejrzewając przyczyny naszego nietypowego pikniku, ...

a my - wcinając gruszki - przypominałyśmy sobie, co na kursie było mówione na temat holowania motocykli. Muszę stwierdzić, że zostało nam w głowach dużo. Uznałam, że lawetę wezwać można zawsze i w ostateczności, ale zanim to nastąpi, kusiło mnie, aby wykorzystać wszelkie możliwości.

Holowanie motocykla

Holowanie motocykla
Uznałam, że są szanse... Zaplanowałam wykorzystać moją cienką linkę z sakwy do zrobienia pętli pod siodłem Harego Beaty. Do tej pętli można by przyczepić linę holowniczą. Poprosiłam Beatę, aby pojechała po nią na okoliczną stację benzynową. Miałam przy sobie 52 zł, dałam je jej. Wróciła po 15 minutach, podczas których ja spakowałam nasze kocyki i resztę prowiantu do sakw i rozplątywałam cienką linkę. Zamontowałyśmy linę przy Harym i zaczęłyśmy przymierzać montaż przy Savażce. Najlepszym miejscem było centrum kierownicy. Wypróbowałyśmy różne techniki owiązania, ale najlepsza okazała się ta najbardziej banalna.
Holowanie motocykla
Beata przywiozła dwie linki. Kosztowały dokładnie 52 zł... (bez komentarza...)

Co prawda w przypadku holowania motocykla nie ma obowiązku montowania trójkąta ostrzegawczego i zapalania świateł awaryjnych (bo nawet takowych nie ma), ale owiązałam sisibar jedną z linek i umieściłam czerwoną flagę, będącą na wyposażeniu linki, w widocznym miejscu od wewnętrznej strony jezdni. Włączyłam też prawy kierunkowskaz, który palił się cały czas podczas holowania. Moim celem było zwrócenie uwagi kierujących za mną, że "coś się dzieję" (tzn. "co ten kurdupel tak wolno jedzie!!!" "...i w dodatku tarasuje połowę pasa!!! upierdliwi motocykliści!!! won!!!), a jak już popatrzą, to dostrzegą linkę holującą... Zadziałało. Zwalniali i omijali nas wolno, z dystansem.

Holowanie motocykla

Końcówkę liny przy kierownicy trzymałam w lewej dłoni. Przetrenowałyśmy zacisk na kierownicy i możliwość utrzymania końcówki liny w ręku - nie było z tym problemu żadnego. Zacisk koncentrował się na pierwszej pętli i nie czułam silnego ciągu. Musiałam trzymać ją mocno, ale dało radę bez problemu. Przetrenowałyśmy też puszczanie liny w naciągu. Rozwiązywała się błyskawicznie i bezproblemowo. Zrobiłyśmy próbę na gruntówce. Szło dużo gorzej niż na asfalcie. No ale zdecydowałyśmy się. Uzgodniłyśmy znaki komunikacji i w drogę.

Holowanie motocyklaHolowanie motocykla

Podczas jazdy puściłam linę raz. Końcówka powoli wyślizgiwała mi się z dłoni i uznałam, że nie ma na co czekać, nie ma co kombinować, aby ją sobie podczas jazdy podciągać w jakiś dekoncentrujący sposób i wybrałam szerokie pobocze na moment puszczenia. Dokulałam się spokojnie, wyhamowałam, dałam sygnał klaksonem Beacie i stanęłyśmy praktycznie razem. Odpoczęłam, pogadałyśmy, poprawiłam uchwyt liny i dalej w drogę.

Holowanie motocyklaHolowanie motocykla
Jechało się bardzo dobrze. Grunt to jednostajna jazda, delikatne hamowanie, najlepiej silnikiem, aby minimalizować szarpnięcia. Udało się!
Holowanie motocykla jest możliwe i może być bezpieczne, o ile zachowa się spokój, wyobraźnię i bezpieczeństwo. Uważam, że holowanie motocykla jest lepsze w wykonaniu przez drugi motocykl, a nie samochód. Motocyklista holujący lepiej wyczuwa warunki na drodze, ma lepszy kontakt z holowanym i zdecydowanie jego reakcje są współmierne do reakcji pojazdu holowanego. Lekki manewr samochodem może być wielokrotnie mocniejszy w odczuciu motocyklisty holowanego. Dlatego polecam holowanie motocykla motocyklem. Lina holownicza mogłaby być dłuższa, ale nie sprawiało nam to kłopotu. Była wystarczająca, choć krótsza powodowałaby zdecydowanie więcej stresu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz