czwartek, 30 grudnia 2010

Sny

Sny są głuche
jak noc ślepa.

Marcepan(i), Pieprz i Wanilia

Marcepani,
- Marcepanie,
Jest Arcy Cynamonowa
z domieszką imbiru i spokoju w oczach.
Kiedy się śmieje, łagodność delikatnie
rozciera migdałowy smak po podniebieniu
i dłoń sama lgnie do jej bioder magnetycznie,
jak jej włosy na mrozie do mojej twarzy, cytrynowe.

Jabłko nadziewane żurawiną we francuskim cieście,
tu w Bydgoszczy (wyborne! polecam), choć bez cynamonu
z Marcepanią współgra idealnie.

Szczypta snu na ramieniu
nadaje pełni smakom nocy.

środa, 29 grudnia 2010

Przestawne

Dzisiejszy dzień minął mi pod znakiem tabel przestawnych. Przydały się.
Zadanie, wydające się nie do wykonania w kilka godzin, zostało opanowane dzięki tym tabelom.

Pięknie było rozkładać i filtrować na odrębne kolumny ciągi danych, a potem transpozycjonować je dowolnie.

Z każdym elementem mojej osobowości możnaby zrobić dokładnie to samo. Transpozycja szeregu elementów osobowości względem przyjętej, integralnej zmiennej, może dwóch (dla ludzi z wybujałą wyobraźnią - nieskończonej ilości tych zmiennych:), prowadziłaby do powstania innej osobowości. Moc integralności zmiennej transpozycjonującej wynika ze znaczenia doświadczeń życiowych w kształtowaniu osobowości. Im większe znaczenie doświadczeń życiowych w danym obszarze dziedziny zmiennej transpozycjonującej, tym silniejsza moc transpozycji (powszechności i jednolitości oddziaływania na inne zmienne).

Transpozycja to tylko rozłożenie kart. To tylko ustawienie w szeregu... Jednak intuicyjnie czujemy bat, który rostawia po kątach wszystkich i wszystko w naszym otoczeniu, w danej chwili, w danym stanie emocjonalnym i uczuciowym. To właśnie moc zmiennej transpozycjonującej.

Rozpoznaj swoje zmienne transpozycjonujące.
Pokaż swoich demiurgów. Nie wstydź się ich. To oni tworzą Ciebie taką/takim jakim jesteś teraz w tej chwili. Wszystko ma w Tobie ogromne znaczenie, bo Tworzy Ciebie od samego początku. Jeśli ktokolwiek Ciebie kocha, to powinien kochać w Tobie wszystkich demiurgów - tych nawiedzonych, słabych i krytykowanych, jak i pieknych, podziwianych i silnych.
Piękno człowieka tkwi w jego niedoskonałości.

Uwielbiam niedoskonałości i niewymierność człowieka! i to, że jest w nas więcej niż jedna osobowość. Pozwól jej się transpozycjonować. Bądź sobą.

wtorek, 28 grudnia 2010

Instytucja JA

instytucja JA którą reprezentuję
na dworach i podwórkach
nie ma osobowości
prawnej
ma jedynie cywilną odwagę
być

w instytucji JA którą reprezentuję
odpowiedzialną za reprezentację i marketing
wszystkie wpadki i olśnienia
jestem ja
odpowiedzialną za budżet i finanse
cash flow i cash slack
jestem ja
odpowiedzialną za kadry i płace
fluktuacje i awanse
jestem ja
odpowiedzialną za zaopatrzenie, logistykę i transport
FIFO, LIFO i DUPO
jestem ja
odpowiedzialną za administrację i sprzątanie
jestem ja
odpowiedzialną za public relations, public offences
jestem ja
odpowiedzialną za inwestycje i remonty
niegospodarność i amortyzację
jestem ja
odpowiedzialną za majątek trwały i nietrwały
ruchomy i nieruchomy
jestem ja
odpowiedzialną za ochronę środowiska i jego niszczenie
jestem ja
odpowiedzialną za sprzedaż i obsługę wszelką i wszystkich
jestem ja
odpowiedzialną za bezpieczeństwo i niebezpieczeństwo
jestem ja
odpowiedzialną za informatykę, sieci lokalne i szerokiego zasięgu
o ile ramion starcza i pamięci
jestem ja

rekrutacja na wszystkie stanowiska wstrzymana dawno
do odwołania


Święta

Z roku na rok coraz mniejszą wagę przywiązuję do tradycji.
Symbole i rytuały zaczynają wzbudzać w moim umyśle klaustrofobiczne lęki. Są co prawda cienkie i wiotkie, jak słabe nitki, ale zaczynam je czuć z roku na rok coraz wyraźniej.
Moje codzienne działania prowadzą do pominięcia coniektórych - niecelowego, takiego ot.

Tegoroczne święta, po raz pierwszy w życiu były inne. Nie spędziłam Wigilii z moją rodziną, a ona po raz pierwszy nie spędziła jej razem, choć beze mnie. Wiem, że jestem jej istotnym ogniwem scalającym, ale było dla mnie dużym zaskoczeniem, że brak mojej obecności zaskutkował tak znaczącą atomizacją. Każdy pozostał w swoim mikroświecie w megaodległości od siebie nawzajem.
Dopiero pierwszego dnia świąt moja obecność scaliła wszystkich na trochę. Było miło.
Całe szczęście, że było.

Widzę moją rodzinę wyraźnie. Ze wszystkimi jej wadami i zaletami. Czuję się w niej samotnie i nie czuję się w niej zupełnie bezpiecznie. Jest jednak coś, co sprawia, że - kiedy mam ochotę wyjść z tego świata - w przedostatnim etapie wróciłabym na chwilę do domu rodzinnego.
Święta są takim cyklicznym powrotem. Czasami uda się nam wskrzesić odrobinę magii, ale w tym roku nie było jej ani grama w całej masie świąteczności.

Widzę, jak duże znaczenie w kultywowaniu tradycji mają dzieci i ludzie starsi. Skrajności rozkładu Gauss'a w rodzinie mają, jak się okazuje, najsilniejszą moc w tym względzie.
Dziecięca niewinność, naiwność i głód magii oraz spokój i mądrość starości są kluczem do podtrzymywania tradycji. Bez nich wszystko wydaje się pozbawione imperatywu.

Sam rytuał i symbole świąt - choć nie kultywowane we mnie i nie pielęgnowane w tym roku - pozwoliły mi przez chwilę poczuć się dobrze. Z jednej strony - są obok mnie, a z drugiej - emanują na mnie. Mam nadzieję, że w kolejnych latach nie będzie pod tym względem gorzej.

wtorek, 21 grudnia 2010

Zaraz wracam



Praca znowu wdziera się trochę za bardzo we mnie.
W tym roku była bardzo intensywna i najwidoczniej krzywa mojej odporności zaczęła opadać.

Jeżeli doszukuję się jakiejkolwiek pozytywnej strony tego spadku, to widzę tylko dwie:
- sprawy, które powodowały go we mnie jeszcze rok temu, dziś co najwyżej opóźniają lekko moje drugie śniadanie,
- łudzę się, że rozwój boli.

W ciągu minionych kilkunastu dni równocześnie doświadczyłam bardzo dużej uprzejmości i bezinteresowaności ze strony obcych ludzi, którzy z serdecznością mi pomogli, poświęcając swój czas i pozwalając czerpać z ich doświadczenia, a także nieuprzejmości ze strony współpracujących ze mną osób.
Ciekawe, ale dość męczące zderzenie...

Patrzę w ziemię. Obserwuję czubki moich starych glanów na śniegu
Niebawem wszystko opanuję.

Zaraz wracam.





poniedziałek, 6 grudnia 2010

Całości

Nie jesteś moją drugą połówką, kochanie...
Nie będziesz nią nigdy.
Jesteś piękną całością, wyzwalającą we mnie pełnię.

Nie ma na świecie połowy mnie. Całość musi mieścić się we mnie. Tę całość chcę tworzyć codziennie obok Ciebie.

sobota, 4 grudnia 2010

1 grudnia 2010

Obrót spraw nabrał swojego wektora. Tym wektorem stała się Bydgoszcz i moje mieszkanie.

Ence, pence, Ence, pence... Włocławek, Bydgoszcz, Włocławek, Bydgoszcz...
Wahadłowość minionego roku skończyła się. Będzie mi tęskno, lecz to musiało się kiedyś skończyć.

Stół, Beata i reszta przeszłości

Czyszczę stół stojący na środku pokoju.

Przy tym właśnie stole siadywałam na podłodze z Edytą około 7-8 lat temu, uczyłam ją matematyki, słuchałam jej opowieści, pocieszałam po rozstaniu i nigdy bym nie przypuszczała, że on, jak i jego właścicielka znajdą się w moim mieszkaniu.
Aparaty fotograficzne, które podziwiałam przez szybę regału w wynajmowanym przez Edytę pokoju, stoją w pudełku w mojej sypialni.
Pewne kobiety, kiedy już raz się pojawią w moim życiu, po prostu są i będą, jak wstążki przeplatające się na wietrze. Każda z nich jest bardzo ważna i staje się częścią mnie - bez względu na czas i przestrzeń.
I kiedy patrzę w przyszłość, widzę w niej pewne postaci. Ze spokojem, są.

Przeszłość w moim życiu to wciąż otwarty rozdział.
Przyszłość w moim życiu to już i nadal otwarty rozdział.
Wiele sytuacji pokazało mi, że nie należy ich zamykać, otwierać ani oddzielać.
Nie oddzielam, nie otwieram, nie zamykam.
Wszystko w moim życiu jest jednym, zwartym i przeplecionym przepływem. Wszystko ma w nim swoje miejsce i znaczenie. Teraz, wczoraj, jutro... Wszystko to po prostu jest. Trwa bez względu na czas.

czwartek, 2 grudnia 2010

Czas na zmęczenie

Końcówka listopada, zupełnie jak końcówka roku, to także końcówka moich zasobów witalności i entuzjazmu. Ten rok ma prawo kończyć się z uczuciem zmęczenia.

Rok temu mój związek soczyście dojrzał do końca. Listopad i grudzień były początkiem bolesnego odrywania naszych zrośniętych błon. Kolejne miesiące, poprzez kojącą samotność i wycofanie wgłąb siebie, pozwoliły mi nabrać spokoju i pewności, że moje decyzje były słuszne, bez względu na ich radykalność i ból z nimi związany. A potem był już tylko high. Odkrywanie siebie i innych. Miłość, kobiecość, najsilniejsze czucie, piękny i namiętny seks, pożądanie i spełnienie... Wymarzone, upragnione spełnienie. Ciekawi ludzie. Podróże. Muzyka. Poezja. Fotografia. Siła i zapał do trudu pracy - coraz trudniejszej.

Taką mieszanką żywiłam się cały rok. Najwidoczniej przyszedł czas na odpoczynek - wyciszenie, spowolnienie, sen, spokój i dom... Zima jest dobrym czasem na to.
Zaszywam się.