piątek, 24 sierpnia 2012

propozycja

Propozycja nie do odrzucenia pojawia się zazwyczaj wtedy, kiedy nie jest się na nią gotowym. Prawdopodobnie wtedy, kiedy jesteśmy gotowi wręcz na wszystko, nic się nie wydarza, a kiedy nie ma w nas gotowości na cokolwiek, pojawia się oferta życia. Co wtedy?

W tej pierwszej sytuacji ogarnia nas pustka, drążąca z każdym dniem coraz większą dziurę w sercu, przez którą skrapla się cała tkwiąca w nas nadzieja. Wysychamy we własnych wyobrażeniach i marzeniach, w oczekiwaniu na coś, co może nigdy nie nastąpić. W tej drugiej sytuacji ogarnia nas panika i bezradność wobec widma zmian - nieobliczalnych i niekontrolowanych, wobec możliwości, które nas przerastają. Niczego nie możemy zobaczyć jasno, żadnego ciągu wydarzeń. Nie możemy być pewni niczego, oprócz tego, że nie będzie łatwo. Czy to tak bardzo różni się od tego, co mamy? Czego możemy być pewni w tym, co trwa, poza tym, że może się zmienić?

Przeraża nas samodzielne podjęcie decyzji, a nie pozostawienie jej losowi. Najgorsze wydaje się to, że pretensję można odczuć względem siebie samego, a nie względem losu, który przecież zawsze jest przeciwko nam...

Dlaczego od razu pretensję? A może po prostu stwierdzenie, że to jednak nie było dla mnie, a świadomość tego jest dla mnie cenną nauką o mnie samym. Nie błądzę, ale doświadczam. Nie żałuję, lecz zmieniam drogę. Nie ponoszę porażki, lecz próbuję czgoś innego.

Warunkiem jest postępowanie w zgodzie ze sobą. A warunkiem tego warunku jest znajomość siebie i chęć dalszego poznawania.

To nie była decyzja nie do odrzucenia, ale do odrzucenia właśnie, jednak wzbudziła we mnie refleksje nad wieloma aspektami podobnych sytuacji. Moja intuicja po raz kolejny mnie nie zawiodła i pomogła podjąć dobrą decyzję.

Wiem już czego na pewno nie chcę. To wiele.

sobota, 18 sierpnia 2012

Bez tytułu, tytuł

Pochłonęły mnie sprawy przyziemne, niemiłe i odbierające chęć pisania, tworzenia... chęć czegokolwiek. Nie powinno się tego w ogóle pisać i przejść bez komentarza do kolejnego wpisu albo okrasić zwłokę barwną opowieścią - krótką i błyskotliwą, aby pozostać "w cenie". Powinność... Wiele słów w polskim, jak i w każdym języku, jest zbyt pojemnych, wręcz nabrzmiałych od ciężaru, jaki się im powierza. Słowo powinność, życie, szczęście... mają tak wiele znaczeń, że ich samo brzmienie wydaje się opustoszałe, brzmiące echem tęsknoty za prostą, wąską i lekką definicją - małym pejczykiem na prostotę i przyjemność życia. Są jednak jak skorupa ślimaka po solidnym deszczu - opuszczone przez mnogość, króra z nich wypełzła w poszukiwaniu... spełnienia? ratunku? W tym okresie, co parę dni skupiałam się bardzo mocno i tłumaczyłam sobie, aby nie ulegać kobiecemu koncentrowaniu się "na ogóle", "na filozofii ciągu zdarzeń", "na Świecie", "na życiu", "na powinności"... Próbowałam z całych sił skupić się na detalach, na godzinie tej i tu, na zadaniu A, a potem B... aby móc przetrwać do zadania Z, które wydawało się niewykonalne na poziomie zadania A. Tak jest naprawdę łatwiej. Mnie - kobiecie - jest trudno to kontrolować i stymulować, ale staram się. Pominę cały tok wywodu na ten temat... kobiecego i męskiego sposobu patrzenia na Świat/świat... wspomnę teraz tylko o jednym tego aspekcie - zawsze to kobiecy punkt widzenia jest traktowany z dystansem i z założenia jest gorszy, krytykowany - bez próby zrozumienia, milczącego przyjęcia faktu. To podstawowa geneza takiego obrotu sprawy. Kobiety nie dyskutują o tym. Żyją, jak czują. Mężczyźni dyskutują, krytykują i pozostają bezsilni wobec braku oczekiwanych zmian w podejściu kobiet do życia, zakładając, że ich podejście jest jedynym słusznym. Mijają wieki, a stan rzeczy się nie zmienia... Dojdą więc pewnie do jedynego słusznego w ich pojęciu rozwiązania - siły i agresji. Mężczyzna pewnie będzie upierał się przy wręcz przeciwnym stanie rzeczy - że to kobiety krytykują wciąż męski punkt widzenia. Tak. Tak. Przerabiałam to w swoim życiu kilka razy. Małe-duże wojny. Małe-duże gwałty. Nadal funcjonuję wśród mężczyzn i nic się nie zmieniło. Nie zmieni się. Zostaje mi koncentrować się usilnie na teraz i tu, na zadaniu A, nawet nie na B, a między A i B - nie widzieć nic i nawet nie próbować czegokolwiek dostrzec. Płeć jest pułapką ludzkości - świadomej i wyższej. Niesamowite, jak wielką władzę ma nad nią. Jak wiele w niej warunkuje. Samo przetrwanie gatunku "najwyższego" jest warunkowane tak prostacką kwestią, jak "zaloty", jak "różnice płci", jak "gwałt" - nawet ten tolerowany społecznie, czyli "małżenśtwo z rozsądku". Można tu wiele wymieniać - scenki spod dyskoteki, ale też gwałty i żony-uzależnione-służące w domach wysokich generałów, profesorów i prokuratorów. Człowiek uważa, że partenogeneza jest obecna w gatunkach prostych i nieskomplikowanych. Czy na pewno? Zaczynam mieć poważne wątpliwości. A to wszystko przez to, że moja kuzynka zadzwoniła do mnie pierwszy raz w moim życiu, aby powiedzieć mi, że zazdrości mi, bo żyję, jak chcę. Mam 32 lata. Ona ma 36. Tak. Żyję, jak chcę. Jestem szczęśliwa, mimo mojej skomplikowanej sytuacji. Wiele mnie to kosztowało i kosztuje, aby żyć tak jak chcę, ale nie ma dla mnie innej opcji, tak samo, jak pewnie dla niej nie było innej. Mam to, na co pozwalam. Żyję, na ile potrafię i jestem gotowa, ale w zgodzie z sobą. Wiem, że to dużo. Potrafię ocenić, na ile jestem gotowa w porównaniu do innych, bo znam losy mojej rodziny. I jakikolwiek facet mówiący mi, że kobiety są śmieszne w swoim patrzeniu na Świat ogólnie i z przejęciem nad holistyczną całością każdego drobiazgu, jest dla mnie śmieszny, skoro nie dostrzega tak oczywistych faktów, jak kobieta siedząca na przeciw niego i dyskutująca z nim o sprawach w tym samym czasie i przestrzeni. Ten właśnie fakt, że siedzą na przeciw siebie w danej sytuacji, w danym temacie świadczy jedynie o tym, że kobieta musiała wiele więcej przejść niż on, aby znaleźć sie tu i teraz, na równi z nim, albo - co częstsze i dopuszczalne - tuż pod nim, w zasięgu rozmowy i oczywiście wzroku. Jak wiele spraw pozostaje poza umysłem inteligentnych osobników!? Jak proste są mechanizmy w życiu człowieka i jak bardzo krzywdzące!? Jedna osoba rozumiejąca Cię, wystarcza za całą ludzkość i za cały Świat/świat.