czwartek, 30 grudnia 2010

Sny

Sny są głuche
jak noc ślepa.

Marcepan(i), Pieprz i Wanilia

Marcepani,
- Marcepanie,
Jest Arcy Cynamonowa
z domieszką imbiru i spokoju w oczach.
Kiedy się śmieje, łagodność delikatnie
rozciera migdałowy smak po podniebieniu
i dłoń sama lgnie do jej bioder magnetycznie,
jak jej włosy na mrozie do mojej twarzy, cytrynowe.

Jabłko nadziewane żurawiną we francuskim cieście,
tu w Bydgoszczy (wyborne! polecam), choć bez cynamonu
z Marcepanią współgra idealnie.

Szczypta snu na ramieniu
nadaje pełni smakom nocy.

środa, 29 grudnia 2010

Przestawne

Dzisiejszy dzień minął mi pod znakiem tabel przestawnych. Przydały się.
Zadanie, wydające się nie do wykonania w kilka godzin, zostało opanowane dzięki tym tabelom.

Pięknie było rozkładać i filtrować na odrębne kolumny ciągi danych, a potem transpozycjonować je dowolnie.

Z każdym elementem mojej osobowości możnaby zrobić dokładnie to samo. Transpozycja szeregu elementów osobowości względem przyjętej, integralnej zmiennej, może dwóch (dla ludzi z wybujałą wyobraźnią - nieskończonej ilości tych zmiennych:), prowadziłaby do powstania innej osobowości. Moc integralności zmiennej transpozycjonującej wynika ze znaczenia doświadczeń życiowych w kształtowaniu osobowości. Im większe znaczenie doświadczeń życiowych w danym obszarze dziedziny zmiennej transpozycjonującej, tym silniejsza moc transpozycji (powszechności i jednolitości oddziaływania na inne zmienne).

Transpozycja to tylko rozłożenie kart. To tylko ustawienie w szeregu... Jednak intuicyjnie czujemy bat, który rostawia po kątach wszystkich i wszystko w naszym otoczeniu, w danej chwili, w danym stanie emocjonalnym i uczuciowym. To właśnie moc zmiennej transpozycjonującej.

Rozpoznaj swoje zmienne transpozycjonujące.
Pokaż swoich demiurgów. Nie wstydź się ich. To oni tworzą Ciebie taką/takim jakim jesteś teraz w tej chwili. Wszystko ma w Tobie ogromne znaczenie, bo Tworzy Ciebie od samego początku. Jeśli ktokolwiek Ciebie kocha, to powinien kochać w Tobie wszystkich demiurgów - tych nawiedzonych, słabych i krytykowanych, jak i pieknych, podziwianych i silnych.
Piękno człowieka tkwi w jego niedoskonałości.

Uwielbiam niedoskonałości i niewymierność człowieka! i to, że jest w nas więcej niż jedna osobowość. Pozwól jej się transpozycjonować. Bądź sobą.

wtorek, 28 grudnia 2010

Instytucja JA

instytucja JA którą reprezentuję
na dworach i podwórkach
nie ma osobowości
prawnej
ma jedynie cywilną odwagę
być

w instytucji JA którą reprezentuję
odpowiedzialną za reprezentację i marketing
wszystkie wpadki i olśnienia
jestem ja
odpowiedzialną za budżet i finanse
cash flow i cash slack
jestem ja
odpowiedzialną za kadry i płace
fluktuacje i awanse
jestem ja
odpowiedzialną za zaopatrzenie, logistykę i transport
FIFO, LIFO i DUPO
jestem ja
odpowiedzialną za administrację i sprzątanie
jestem ja
odpowiedzialną za public relations, public offences
jestem ja
odpowiedzialną za inwestycje i remonty
niegospodarność i amortyzację
jestem ja
odpowiedzialną za majątek trwały i nietrwały
ruchomy i nieruchomy
jestem ja
odpowiedzialną za ochronę środowiska i jego niszczenie
jestem ja
odpowiedzialną za sprzedaż i obsługę wszelką i wszystkich
jestem ja
odpowiedzialną za bezpieczeństwo i niebezpieczeństwo
jestem ja
odpowiedzialną za informatykę, sieci lokalne i szerokiego zasięgu
o ile ramion starcza i pamięci
jestem ja

rekrutacja na wszystkie stanowiska wstrzymana dawno
do odwołania


Święta

Z roku na rok coraz mniejszą wagę przywiązuję do tradycji.
Symbole i rytuały zaczynają wzbudzać w moim umyśle klaustrofobiczne lęki. Są co prawda cienkie i wiotkie, jak słabe nitki, ale zaczynam je czuć z roku na rok coraz wyraźniej.
Moje codzienne działania prowadzą do pominięcia coniektórych - niecelowego, takiego ot.

Tegoroczne święta, po raz pierwszy w życiu były inne. Nie spędziłam Wigilii z moją rodziną, a ona po raz pierwszy nie spędziła jej razem, choć beze mnie. Wiem, że jestem jej istotnym ogniwem scalającym, ale było dla mnie dużym zaskoczeniem, że brak mojej obecności zaskutkował tak znaczącą atomizacją. Każdy pozostał w swoim mikroświecie w megaodległości od siebie nawzajem.
Dopiero pierwszego dnia świąt moja obecność scaliła wszystkich na trochę. Było miło.
Całe szczęście, że było.

Widzę moją rodzinę wyraźnie. Ze wszystkimi jej wadami i zaletami. Czuję się w niej samotnie i nie czuję się w niej zupełnie bezpiecznie. Jest jednak coś, co sprawia, że - kiedy mam ochotę wyjść z tego świata - w przedostatnim etapie wróciłabym na chwilę do domu rodzinnego.
Święta są takim cyklicznym powrotem. Czasami uda się nam wskrzesić odrobinę magii, ale w tym roku nie było jej ani grama w całej masie świąteczności.

Widzę, jak duże znaczenie w kultywowaniu tradycji mają dzieci i ludzie starsi. Skrajności rozkładu Gauss'a w rodzinie mają, jak się okazuje, najsilniejszą moc w tym względzie.
Dziecięca niewinność, naiwność i głód magii oraz spokój i mądrość starości są kluczem do podtrzymywania tradycji. Bez nich wszystko wydaje się pozbawione imperatywu.

Sam rytuał i symbole świąt - choć nie kultywowane we mnie i nie pielęgnowane w tym roku - pozwoliły mi przez chwilę poczuć się dobrze. Z jednej strony - są obok mnie, a z drugiej - emanują na mnie. Mam nadzieję, że w kolejnych latach nie będzie pod tym względem gorzej.

wtorek, 21 grudnia 2010

Zaraz wracam



Praca znowu wdziera się trochę za bardzo we mnie.
W tym roku była bardzo intensywna i najwidoczniej krzywa mojej odporności zaczęła opadać.

Jeżeli doszukuję się jakiejkolwiek pozytywnej strony tego spadku, to widzę tylko dwie:
- sprawy, które powodowały go we mnie jeszcze rok temu, dziś co najwyżej opóźniają lekko moje drugie śniadanie,
- łudzę się, że rozwój boli.

W ciągu minionych kilkunastu dni równocześnie doświadczyłam bardzo dużej uprzejmości i bezinteresowaności ze strony obcych ludzi, którzy z serdecznością mi pomogli, poświęcając swój czas i pozwalając czerpać z ich doświadczenia, a także nieuprzejmości ze strony współpracujących ze mną osób.
Ciekawe, ale dość męczące zderzenie...

Patrzę w ziemię. Obserwuję czubki moich starych glanów na śniegu
Niebawem wszystko opanuję.

Zaraz wracam.





poniedziałek, 6 grudnia 2010

Całości

Nie jesteś moją drugą połówką, kochanie...
Nie będziesz nią nigdy.
Jesteś piękną całością, wyzwalającą we mnie pełnię.

Nie ma na świecie połowy mnie. Całość musi mieścić się we mnie. Tę całość chcę tworzyć codziennie obok Ciebie.

sobota, 4 grudnia 2010

1 grudnia 2010

Obrót spraw nabrał swojego wektora. Tym wektorem stała się Bydgoszcz i moje mieszkanie.

Ence, pence, Ence, pence... Włocławek, Bydgoszcz, Włocławek, Bydgoszcz...
Wahadłowość minionego roku skończyła się. Będzie mi tęskno, lecz to musiało się kiedyś skończyć.

Stół, Beata i reszta przeszłości

Czyszczę stół stojący na środku pokoju.

Przy tym właśnie stole siadywałam na podłodze z Edytą około 7-8 lat temu, uczyłam ją matematyki, słuchałam jej opowieści, pocieszałam po rozstaniu i nigdy bym nie przypuszczała, że on, jak i jego właścicielka znajdą się w moim mieszkaniu.
Aparaty fotograficzne, które podziwiałam przez szybę regału w wynajmowanym przez Edytę pokoju, stoją w pudełku w mojej sypialni.
Pewne kobiety, kiedy już raz się pojawią w moim życiu, po prostu są i będą, jak wstążki przeplatające się na wietrze. Każda z nich jest bardzo ważna i staje się częścią mnie - bez względu na czas i przestrzeń.
I kiedy patrzę w przyszłość, widzę w niej pewne postaci. Ze spokojem, są.

Przeszłość w moim życiu to wciąż otwarty rozdział.
Przyszłość w moim życiu to już i nadal otwarty rozdział.
Wiele sytuacji pokazało mi, że nie należy ich zamykać, otwierać ani oddzielać.
Nie oddzielam, nie otwieram, nie zamykam.
Wszystko w moim życiu jest jednym, zwartym i przeplecionym przepływem. Wszystko ma w nim swoje miejsce i znaczenie. Teraz, wczoraj, jutro... Wszystko to po prostu jest. Trwa bez względu na czas.

czwartek, 2 grudnia 2010

Czas na zmęczenie

Końcówka listopada, zupełnie jak końcówka roku, to także końcówka moich zasobów witalności i entuzjazmu. Ten rok ma prawo kończyć się z uczuciem zmęczenia.

Rok temu mój związek soczyście dojrzał do końca. Listopad i grudzień były początkiem bolesnego odrywania naszych zrośniętych błon. Kolejne miesiące, poprzez kojącą samotność i wycofanie wgłąb siebie, pozwoliły mi nabrać spokoju i pewności, że moje decyzje były słuszne, bez względu na ich radykalność i ból z nimi związany. A potem był już tylko high. Odkrywanie siebie i innych. Miłość, kobiecość, najsilniejsze czucie, piękny i namiętny seks, pożądanie i spełnienie... Wymarzone, upragnione spełnienie. Ciekawi ludzie. Podróże. Muzyka. Poezja. Fotografia. Siła i zapał do trudu pracy - coraz trudniejszej.

Taką mieszanką żywiłam się cały rok. Najwidoczniej przyszedł czas na odpoczynek - wyciszenie, spowolnienie, sen, spokój i dom... Zima jest dobrym czasem na to.
Zaszywam się.

czwartek, 25 listopada 2010

Algi c.d.

Algi się rozmnożyły na tyle, że mogłam wydzielić drugi słoiczek. Jutro dam go jednej z koleżanek w pracy, jako przydział do opieki.

Podobno po 2 tygodniach miały się rozmnożyć, a moje już po tygodniu są gotowe do przekazania dalej. Widocznie mają duszę samotnika. Tak jak ja. Dobrze im tu.

Szczelina

Rzeczywiście, to nie był ostatni raz. Moja przedostatnia poranna podróż miała miejsce wczoraj, w środę rano, tj. 24 listopada 2010 r. między 4.45 a 6.30. Myslałam, że to będzie ostatnia... jednak moje plany na najbliższy poniedziałek się zmieniły (zamiast do Warszawy na szkolenie, będę jechała z Włocławka do pracy), więc będzie jeszcze jedna...

Samochód nabrał kilka toreb, pojemników i gitarę. Szyb nie trzeba było drapać.
Nie zasypiałam na trasie, wręcz przeciwnie - czułam się ożywiona i bardzo przytomna. Miejsce moich porannych drzemek minęłam z sentymentem. Bardzo uważnie przyglądałam się kolejnym odcinkom trasy. Na bieżąco monitorowałam czas, aby przewidzieć, czy przyspieszać, czy nie.
O godzinie 5.27, 2-3 km za szlabanem przy torach na wysokosci Nowego Ciechocinka, a więc na prostej wzdłóż robót drogowych przy obwodnicy Włocławka, jezdnię przebiegł mi lis - z lewej strony na prawą. Tuż przed kołami. Stanął na poboczu i spokojnie przez prawe ramię zerknął na mnie... tak jak ja zerkałam na siebie podczas tej jazdy...
Przez prawe ramię... w chwili zatrzymania... przez wąską szczelinę starannie wydrapaną w błonie ściśle przylegającej do istoty mnie... Przez tę szczelinę patrzyłam na siebie i celebrowałam chwile tętniące we mnie - prawdziwe i silne.

Miniony rok - rok wahadłowy... bydgosko-włocławski... rok szczeliny - kolejnej drobnej rysy, wydrapanej w moim kokonie - to rok mnie.
Rok moich decyzji - od początku do końca, od najprostszych po najbardziej bolesne.
Rok moich uczuć - od atawistycznych i zaskakująco prostych po mistyczne i najbardziej wysublimowane.
Rok kolejnej szczeliny...
Dla tych szczelin czuję, że jestem gotowa znosić na sobie ten kokon...

Podróże poranne, popołudniowe - wahadłowe podróże mojej codzienności - stały się dla mnie jej sensem.
Kiedy ich zabraknie, wydrapię kolejną rysę...

poniedziałek, 22 listopada 2010

Poranne powroty

Dzis prawdopodobnie po raz ostatni wracałam z Włocławka..., prosto do pracy. Może będzie jeszcze jeden raz...
Te moje powroty trwają od marca. Wczesniej (od stycznia) wracałam w niedzielę pociągiem.

Od kiedy zaczęła się jesień, przysypiam na odcinku obwodnicy Bydgoszczy S10 od Torunia do Białych Błót. Znalazłam sobie miejsce, w którym zatrzymuję się przy lesie i na 10 minut zamykam oko, bo nie jestem w stanie jechać. Akurat w tym miejscu Beata czekała na mnie na awaryjkach w ubiegły wtorek, kiedy jej Niunia doznała poważnej awarii.
Cały ten okres przypadł na remont drogi nr 1. Podczas moich tras było 5 odcinków ruchu wahadłowego w ciągu 12 km przed Włocławkiem, dlatego jazda trwała w piątki po pracy około 2,5-3 godzin, a w poniedziałek rano - około 2. Teraz już wahadeł nie ma, zostały jeszcze przewężenia jezdni i budowane są wysepki.
Aby dojechać do pracy na 7 rano, wstawałam o 3.45 i wyjeżdżałam o 4.30. Między 6.20-6.50 byłam na miejscu.
W okresie tych 9 miesięcy tylko raz spóźniłam się do pracy o 5 minut - z powodu wypadku na jednym z wahadeł. 50 minut stałam w korku, poczym trasę między Nowym Ciechocinkiem, a parkingiem przy biurowcu (70 km) zrobiłam w 45 minut. Moją Mazdę przy okazji pierwszy raz miałam okazję rozgrzać i przedmuchać. Ze wszystkich fotoradarów tylko jeden był działający, ale o nim wiedziałam i nie błysnęło.

Będzie mi brakowało tych podróży - zarówno pociągiem, jak i samochodem. Przez rok zżyłam się z nimi, ze sobą, z Mazdą, z audycją "Trójkowy budzik"...

Algi c.d.

Algi rosną.
Mają kształt nieregularnych kryształków. Ze względu na kolor, konsystencję i twardosć (jędrnosć?), mogłabym je porównać do zdeformowanego, wyjętego z lodówki żelowego miska - takiego w kolorze sciętej żelatyny.
Odżywiają się najwidoczniej węglowodanami, bo potrzebują słodkiej wody. Pływa w niej też kilka rodzynek.
Puszczają bąbelki tlenu i filtrują tę wodę nadając jej specyficznego posmaku. Przypomina mi on drożdże rozrobione z mlekiem i cukrem do wypieku ciasta na pizzę.
Co wieczór wymieniam tę wodę i ją wypijam. Podobno działa zdrowotnie. Jesli tak, to dobrze, jesli nie, to nie zaszkodzi. Mnie zależy na samych algach. Chcę zobaczyć, czy zetną się jak krewetki we wrzątku albo jak zachowają się na oliwie. Smak mają bardzo delikatny (jedną zjadłam...).
Mam wrażenie, że ich przybyło. Całe dno litrowego słoika jest już zapełnione.

Czekam dalej...

piątek, 19 listopada 2010

14.11.2009, ul. Nadrzeczna, Bydgoszcz
Problemem bezdomnych najczęściej okazuje się strach przed "dresiarzami", którzy przychodzą poznęcać się nad nimi. Gdy robiłam te zdjęcia, byłam przekonana, że nikogo nie zastanę w tym miejscu, a gdy przede mną pojawił się ten Pan, zamarłam ze strachu, zapominając o ustawieniach aparatu i o tym, że go w ogóle mam. Ale nie tylko ja byłam wystraszona. Ten Pan bał się, że to znowu "oni", że jest sam i nie będzie w stanie się obronić. Rozmowa okazała się miła. Ognisko się paliło, nie było aż tak zimno, jak niebawem z pewnością było. Zwróciłam uwagę na to, że Pan był idealnie ogolony. Czułam się bardzo dziwnie, robiąc te zdjęcia... Słowo "intymność" może nie jest tu najlepsze, ale czułam, że mniej więcej w coś takiego ingeruję moim aparatem, moją obecnością. Dlatego zdjęcia zrobiłam szybko, niemal ukradkiem... z szacunkiem.


Dawno nie wybrałam się z aparatem w teren.



Jedna z ulubionych okładek płyt

Simone White

Algi

Dzis stałam się posiadaczką alg. Obdarowała mnie koleżanka z pracy. Przyniosłam je do domu i postawiłam w słoiku w kuchni. Bytują sobie u mnie.
Będę musiała o nie dbać, codziennie. Ciekawe jak mi to pójdzie...

Zamierzam wyhodować ich dosć dużo i wykombinować różne sposoby włączania do potraw.
Pewnie będą smakowały specyficznie...

Dzis wieczorem dam im swieżej wody.

Ciekawe, czy zacznę do nich mówić?

poniedziałek, 15 listopada 2010

Wilno, Troki, lipiec 2010









Paryż nie jest miastem miłości

O Paryżu i jego historii można poczytać bez problemu, choćby w internecie.

Moje mysli i spostrzeżenia podczas przechadzek uliczkami, patrzenia w niebo z zielonych skwerów i rozmów z ludźmi:
...Centrum swiatowej sztuki.
...Nierealny i przerwany sen Adolfa o Berlinie.
...Poprawiony, przebudowany przez Napoleona i wypięty pępek swiata.
...Turysci nieukrywanym przekleństwem mieszkańców. Jesli chcesz zaznać uprzejmosci Francuzów, nie jedź do Paryża w licznej grupie.

Jesli zobaczysz obsciskującą się i całującą parkę, to na pewno są to turysci. Francuzi są bardzo powsciągliwi w okazywaniu czułosci publicznie. Wnioskuję tak z opowiesci Pana z kotem i obserwacji własnych w Parku Bulońskim, w metrze i w restauracjach. Przez cały tydzień nie widziałam dotyku, objęcia, pocałunków Francuzów.

W Parku Bulońskim młode małżeństwo z małą dziewczynką spędziło kilka godzin na kocu. Nie zauważyłam ani jednego intymnego gestu między nimi.
Podobnie w przypadku grupki młodych ludzi sidzących blisko mnie.
W restauracji, gdy usiadłysmy z Beatą obok siebie, kelnerzy kilkakrotnie podchodzili i pytali na ile osób nakryć stolik. Nie docierało do nich, że odpowiedź "na dwie" jest prawidłowa i przemyslana. Kilkakrotnie upewniali się, czy na pewno nie na 4?
Po chwili, po rozejrzeniu sie po sali, zorientowałysmy się, że wszystkie pary siedzą na przeciw siebie, nawet jeli siedzą 4 osoby przy stoliku, to pary siedzą na przeciw siebie. Oczekiwali, że dołączą do nas pewnie dwaj faceci...

Paryż, maj 2010 - Luwr



Paryż, maj 2010 - Metro









Paryż, maj 2010 - Dachy Paryża





Paryż, maj 2010 - Ludzie

Pere Lachaise



Montmartre





Kraków, Kazimierz, czerwiec 2010




wtorek, 9 listopada 2010

Walentynki (Tadeusz Różewicz/Karolina Cicha)

Tadeusz Różewicz
(poemat z końca XX wieku) - fragment
z tomu "Zawsze"

/wykonany przez Karolinę Cichą - po raz pierwszy muzyczno-wokalnie, za zgodą Różewicza/

I
w dniu Świętego Walentego
roku pańskiego 1994
słuchałem ćwierkania
pani redaktorki "radia bzdet"
z czarnej skrzynki
promieniował ciepły głos
cip cip cip cipki
- tak wabiły gospodynie
w przedpotopowych czasach
drób - kurki i koguciki
kikiriki
cip cip cip dziewczynki
życzymy wszystkiego naj naj naj
wszystkim zakochanym
bo to dzisiaj ich święto
cip cip cip
szaleństwo w wielkich domach
towarowych
Amerykanie kupują Amerykankom
biżuterię bieliznę słodycze
wszystko w kształcie
czerwonego serduszka
epidemia "ejds" sprawiła
że obyczajem stało się
wręczanie zakochanym prezerwatyw
ozdobionych serduszkami
wisiorki w kształcie serduszka
bombonierki
21-letni chłopak (w kształcie serduszka?)
zamordował czteroletniego synka
na pytanie dlaczego to zrobił
młody ojciec odpowiedział
"tak długo i głośno płakał
aż mnie zdenerwował"
jego 16-letnia żona
powiedziała płacząc
"wiem że źle zrobił
ale ja go kocham"

II
w dniu Świętego Walentego
roku pańskiego 1995
w czarnej skrzynce nawija damski głos
kochajmy się bezpiecznie
w związku z "dniem zakochanych"
w dniu Świętego Walentego wspomnę
że Ewa kusiła Adama jabłkiem
nie kotletem
głos męski:
homo sapiens
potrafi inną istotę
doścignąć zabić
obedrzeć ze skóry
i zjeść
ludzie i małpy
są trawożerne
mięsożerne owadożerne
i owocożerne
człowiek nie jest
drapieżnikiem
ale
miałem nieprzyjemność
bycia w rzeźni
ludzie nie zastanawiają się
skąd się bierze
kotlet na talerzu
mięso-żerstwo
obciąża metabolizm
w Anglii krowy wariują
głos kobiecy przesiąknięty
słodzikiem pedagogicznym:
luka w życiu rodzinnym
chłopiec chciałby mieć tatusia
który mieszkałby w domu
zawarliśmy z synkiem pakt
że kiedy jakiś tatuś zamieszka
w domu
będziemy go lubić
będziemy lubić takiego tatusia
który będzie spełniał
wszystkie warunki
on czuje się silnie związany
ze swymi dwoma dzidziusiami
(choć odszedł)
i one otrzymują od niego
wiele sygnałów
męskiego zachowania
nowy konsensus dla rodziny
chłopiec dostaje sygnały
także od trzeciego tatusia
bycie odpowiedzialnym Rodzicem
to trwa całe życie
życie życie życie życie
życie życie życie
całe życie
pożycie nawet po życiu
Platt-fuß-nota
Family Album
jęz. anglo-amerykański
dla początkujących
...ale to jeszcze nie wszystko
500 tysięcy kobiet ciężarnych
umiera co roku z braku opieki
medycznej. Z tego samego powodu
3 miliony noworodków umiera
w pierwszym tygodniu życia
Co sekundę rodzi się na świecie troje dzieci.
Co minutę przybywa 180 ludzi.
Co godzinę - 10800.
Co dzień - ok. 260 tysięcy.
Co miesiąc - blisko 7,8 milionów.
Co roku - ok. 94 miliony ludzi.
Jeśli tempo przyrostu naturalnego na świecie nie zmaleje,
będzie nas w 2025 roku 8,5 miliardów, a w 2050 roku -
10 miliardów.

III
biedne stare Lary i penaty
klamka zapadła
a może
da się jeszcze całą rzecz
obrócić w żart
było nam tak dobrze
ze sobą ale w rezultacie
złamałeś mi życie
ognisko domowe
Lary i penaty
Dzień Matki
Dzień Ojca
Dzień Babci
Dzień Dziadka
Dzień Dziecka
dzień w dzień
sąd orzeka rozdział
od stołu i łoża
rozdział od łoża?
- śmiechu warte -
przecież to kozetka
a co z nami? pytają
duchy domowego ogniska
w betonowym bloku
stare wystraszone
mocno zakurzone
Lary i penaty
"dziadek! daj się wypchać"
nic się nie da zrobić
klamka zapadła
a może da się
całą rzecz
obrócić w żart
niestety w drzwiach
stoi już druga
osoba dialogu
różni się od tamtej
fryzurą
ale używa tych samych
słów
uwielbia Williama Whartona
autora Ptaśka
dodaje - fajna jest też
nasza Kaśka -
Klitoris tu Klitoris tam
rozwiódł się w końcu
z biedną Jean
postara się mamusia
o drugiego tatusia
tatusia cichego
tatusia dobrego
w szklanej rureczce
szczelnie zamkniętego

_____________________________


"Walentynki" Tadeusza Różewicza to zjadliwy poemat o współczesnej kulturze, szydzący z powszechnego zdziecinnienia, braku odpowiedzialności i bezmyślnej amerykanizacji obyczajów.

Karolina Cicha - aktorka, piosenkarka i kompozytorka - stworzyła z tego poematu piosenkę, która znajduje się na płycie "Listy do ludożerców" (nagranej za zgodą poety).



pożądanie

high art

czas

Samoocena

Im więcej wiesz, że nie wiesz,
tym trudniej zachować samoocenę na poziomie oceny, jaką dają Ci inni.

Sposób działania

Sposób w jaki myślisz i funkcjonujesz jest jednym z wielu możliwych, rzeczywiście funkcjonujących i skutecznych sposobów. Nie zakładaj więc, że Twój jest najlepszy, bo nie ma z góry określonego optymalnego sposobu. Do celu można dojść wieloma drogami - otwórz się na inne i szanuj inne.

Niewiedza wiedzą

Świadomość swojej niewiedzy, jest też wiedzą.

poniedziałek, 8 listopada 2010

po kumpelsku w mordę

Czy można dać dobremu znajomemu po kumpelsku w twarz?
Można.

Można mu powiedzieć, czym sobie zasłużył na plaskacza.
Potem usłyszeć od niego potwierdzenie, że rzeczywiście zasłużył sobie na to i że nie miałby pretensji...
No i bez chwili zwłoki, trzasnąć.
Uśmiechnąć się i powiedzieć, że bardzo się go lubi i szanuje, ale zasłużył...

Można w tym wszystkich zachować do siebie nawzajem szacunek i dobre kumpelstwo. Może nawet większe...

Można.

Wzgórze do Placu:

odbiór...

wtorek, 2 listopada 2010

dzień po, to dobry dzień


Moje urodziny obchodziłam 15-go września. Dzień po.
To dobry dzień Robercie, uwierz mi - uwierz mi, jak w swoją śmierć.
Dzis zapaliłam świeczkę dla Ciebie. Jak prawie rok temu, pamiętasz?
2 listopada - to dzień dla Ciebie w moim swiecie.
Dzień po, to dobry dzień...

Nie kończ tego doktoratu, który Cię zabił.
Pozwól odejść tej miłości, która odbierała Ci wiarę. Uwierz w końcu w siebie!
Skoro nie tu, bądź sobą, gdziekolwiek jesteś. Badź, do cholery!
Dzień po, to dobry dzień... nawet dla Ciebie!!!

Miałam do Ciebie przyjechać, pamiętasz? grudzień 2009...
Przeczuwałeś zmiany w moim życiu, ale nie zdążyłam Cię z nimi dobrze zapoznać.
Zamiast do Ciebie, pojechałam do mojej przyszłości - wiesz i wiedziałeś, że ważnej niezmiernie dla mnie samej... pojechałam dalej...
Kiedy przejeżdżałam przez Toruń, myślałam o Tobie i o tym, co Ci opowiem niebawem, jak tylko zawrócę...
a Ty w tym czasie umierałeś...
Kiedy planowałam wpasć pełna entuzjazmu do Twojej kawalerki, między Twoje regały,
Ty stygłeś pod kocem.
Nie zdążyłam zatankować "oby starczyło do Torunia" - jak zazwyczaj...

Wiesz, że odeszłabym tak samo...
dlatego nie mam wyrzutów sumienia. Z nas dwojga to mnie przyszło kontynuować...
z całą naszą siłą i bezsilnością...

Robercie... chciałabym tak samo jak Ty... wszystko, ale to zbyt wiele...
za małe są nasze serca.
Dlatego dzień po, jest Twoim dniem.

rysa


każde muśnięcie węgla o papier i roztarcie opuszkiem palca
każda próba uchwycenia szczegółów kształtu
- wpatrzona i wczuta suka,
to więcej niż dotyk

rysowanie to przeżywanie kształtu - intensywne, wyczerpujące...
niezmiernie cenne i bolesne,
to zamiana zmysłów w kształt rysowany i celebrowanie go z najwyższym możliwym wyczuciem i szacunkiem - w połączeniu na linach mistycznego mostu ciszy, upojenia i oddania
- nawet w agresji, rwaniu i rzucaniu w sztalugę gradem farbnych emocji
- nawet w sile i brutalności okazywanej modelce
to doznanie ponadzmysłowe, które węglem staram się z poczuciem niedoskonałości
- sztuko wybacz!
nie utrwalić, ale doznać...

jestem egoistką aktu
wydłużam go
każę modelce leżeć nieruchomo i patrzę na nią
dotykam jej węglem
milczę
i żeruję zmysłowo

nie ma dla mnie znaczenia forma lecz akt dochodzenia do niej

nie lubię kończyć rysunków
nie znoszę ich pokazywać
doznaję rysując i niszczę rysunek
przeżywam najbardziej wysublimowane
na miarę moich możliwości
spięcia i połączenia

celebracja aktu
akt celebracji
to najcenniejsze chwile w moim życiu
bez względu na to czy
wypowiedziane
narysowane
wykrzyczane
przemilczane

rysunki
żyją we mnie silne,
poza mną - niewyrażone w pełni karły,
które nigdy nie będą herosem,
bo sztuka nigdy nie prześcignie życia, uczuć i pragnień,
a jedynie będzie usilnie pielęgnowanym sladem po nich

rysuję Cię...

niedziela, 31 października 2010

na szczycie

spotkanie na szczycie
za każdym razem
kiedy

plac wolności spotyka się
ze wzgórzem wolności

wtorek, 26 października 2010

Maski


maski wrastają w skórę i umysły dosc szybko
ludzie nie widzą ich w lustrach
mogą zobaczyć je w oczach wybranych
i kiedy już zdarzy się, że jednak zobaczą
to czują cos, co można nazwać przerażeniem
i szybko uciekają od tego, co zobaczyli,
od tego, w czyich oczach ten obraz im się ukazał

wracają do teatru masek, w których ich rola
jest jedyną słuszną, bezpieczną rolą


maski są wygodne i elastyczne
od pewnego momentu nie przychodzi ludziom do głowy
że je noszą, że też, że w ogóle

są w sam raz i na miarę

czasów
jak ulał

czwartek, 14 października 2010

ciiiii

zawieś most milczenia między naszymi ustami
i słuchaj jak bezszelestnie płynie rzeka słów

zamknij oczy rozłóż szeroko ramiona i chodź

patrz opuszkami palców na mnie
rozpoznawaj stopą grunt mojej pewności i niepewności
wsłuchaj się jak kiełkuję w tobie wolna
cicha i nieustająca

ciiiii

chodź

wtorek, 12 października 2010

niż

głosniej niż mówię
silniej niż dotykam
wyraźniej niż okazuję
szybciej niż nadążam
intensywniej niż pachnę


czuję

Pani Krystyna - ta od kryształu i krzyża


Panią Krystynę - tę od kryształu i krzyża - poznałam w październiku 1996 roku w Zelowie (niedaleko Bełchatowa) podczas Konfrontacji Literackich. Jest łódzką artystką - malarką i poetką.

http://www.art.intv.pl/Kwiatkowska%20K./Biografia

* * * (żarcie)

Narody głodne rzucające się na
pręty granic
narody syte leniwe
łagodne od jarzyn
ciężkie od piwa

nie mów że żarcie jest nieważne

może warto
rzucać perły przed wieprze


(Krystyna Kwiatkowska, Wolę tych co błądzili, Łódź 1994)

* * * (bezprawnie)

Nie mielismy prawa sie spotkać

Spotkalismy się więc
poza prawem

Niebo spływało rzekami na ziemię

(Krystyna Kwiatkowska, Wolę tych co błądzili, Łódź 1994)

Rzecz

Wyjasniam jestem rzeczą
rzeczą w rzeczach
zwanych ubraniem
Rzeczy osobiste na przykład dowód
istnienia Boga
odróżniają mnie od rzeczy niebyłych
i niebywałych
Czekam spokojnie
mogę się stać samolotem książką nogą od stołu
mogę zostać uznana za rzecz niebezpieczną
rzecz pospolitą
a jesli dobrze trafię nawet za rzecz w sobie
Z jakiegos innego życia
pamiętam skrawek chmur
czy włosów
a może to był ptak w swietle zachodu
Pamiętam też słowo wolnosć

rzecz godna uwagi

(z lekkoscią dla mnie)


Krystyna Kwiatkowska, Wolę tych co błądzili, Łódź 1994)

Poemat o lewej ręce

Lewą ręką
zbudowalismy domek z kart i trzyma się.
Lewą ręką
zasadzilismy jabłoń i patrz
nie rodzi złego
ani dobrego tylko złote renety.
Los, jesli daje, to do lewej ręki.

Nieskora się witać ani żegnać
zbyt słaba by zabić, zbyt niezręczna
by samą siebie narysować,
nie sieje, nie orze,
lewa ręka,
ptak niebieski

Niektórzy mają nawet po dwie lewe ręce.

(z lekkoscią dla Ciebie Dzikusie)


(Krystyna Kwiatkowska, Wolę tych co błądzili, Łódź 1994)

środa, 22 września 2010

Dom

Dom mam w sobie.
Lubię tę włóczęgę.

Robert

Wczoraj wspominałam Roberta. Przypomniała mi się czerwcowa sobota roku 2009, kiedy składałam mu życzenia na 30-te urodziny i wręczyłam tomik poezji Księdza Twardowskiego. Był zaskoczony. Pytał: "Skąd wiedziałas?".

Nie znał mnie, choć stałam otwarta dla niego od zawsze. Nie widział zmian w ludziach. Zapamiętywał ich takimi, jakimi byli, gdy ich poznawał w pierwszych emocjach. Był bardzo skupiony na sobie, ale to rodzaj pancerza na potężną i miekką wrażliwosć.
Bylismy przyjaciółmi. Dosć trudnymi dla siebie, ale bylismy.

Na tomiku napisałam:
"Odliczaj godziny życia nie lata i jesli JESTES, to BĄDŹ całym sobą TERAZ i TU."
Miałam nadzieję, że zdąży zrozumieć, że nie warto spalać się tak dla pracy, że nauczy się żyć poza nią, że spokój można osiągnąć inaczej. Jego całe dojrzałe życie było jak okres moich studiów - wieczny stres, zmierzanie się ze sobą i swiatem, zbyt poważne traktwoanie wszystkiego - wręcz smiertelnie poważne (próbował popełnić samobójstwo na drugim roku).
Doktorat, który kończył i zraniona miłosć zabrały mi go. Jego serce nie wytrzymało i w grudniu 2009 roku przestało bić.

Pewnie nie zdążył odliczyć żadnej z tych godzin, o których pisałam...

jesiennie

moje ciało zapada w sen ziomowy
już... to już ten czas...

wycofuje się, gromadzi po trochu
co się da i milczy
licząc na to, że nikt nie zauważy,
nie będzie potrącał, zmuszał
do galopu

zakopuje się w sciółkę ciszy

piątek, 17 września 2010

moje półki

w akwarium na mojej półce nie ma miejsca dla rzeki
w wazonie na mojej półce nie ma miejsca na wiatr

na moich półkach nie zmieszczę
żadnych twoich słów i mysli

bądź silnym prądem
bądź wolnym wiatrem
a Twoje słowo i mysl
odnajdą mnie wszędzie

czwartek, 16 września 2010

14+2

No i co?!
Moja teoria się sprawdza!
Drugi dzień po urodzinach i jest co najmniej dwa razy lepiej niż w ich dniu.
Dwa wina na moje zdrowie, dwie godziny rozmowy, dwie rozmówczyni, z których jedna przysnęła ;) (ale to wybaczam, biorąc pod uwagę dynamiczną wielotematycznosć rozmowy niekoniecznie popularnej), no i dwa autobusy, które w toku dyskusji uciekły.

Jesli ten postęp ma mieć charakter geometryczny, to już niebawem będę w stanie euforii :)

Nie taka zła ta 30ka :)

pożądanie pożądania u kobiet

Znajome mojej znajomej rozmawiały dzis w pracy o tym, że chciałyby pójsć do lozka z kobietą.
Wiele kobiet heteroseksualnych ma takie fantazje.

Wydaje mi się, że nie wynikają one z pożądania i pociągu seksualnego, jakie czują do innych kobiet, ale z potrzeby bycia pożądaną i uwielbianą.
Z pewnoscią większosć z nich, mówiąc o swoich fantazjach, nie wizualizuje samego aktu seksualnego, nie widzi w wyobraźni siebie aktywnej i nastawionej na drugą kobietę, ale widzą siebie w centrum jej czulosci, pieszczot i uwagi.
Oczywiscie będzie też duża grupa wsród tych kobiet, która jedynie z ciekawosci chciałaby znaleźć się w takiej interakcji i w ogóle nie wyobraża sobie niczego, poza tym, co zobaczyła na filmach porno, a mimo tego nie utożsamia się z żadną z zaobserwowanych ról. Jedyne, co jest dla niej pewne to to, że jest to ciekawe, podniecające i z pewnoscią obecnosć w tej interakcji uczyni ją bardziej pożądaną, podniecającą i intrygującą dla reszty.

Myslę też, że walory estetyczne odgrywają w tych fantazjach dużą rolę. A one oddziałują na kobiety silniej niż na przeciętnego mężczyznę.
Te kobiety nie mogą jeszcze wiedzieć jednego: że druga kobieta zawsze będzie znała ich potrzeby i reakcje lepiej i głębiej (wieloaspektowo) niż meżczyzna.

Fulness factor

Fulness factor to punkt w układzie współrzędnych, w którym stoję, w którym czuję, w którym emanuję… teraz. To wskaźnik napełnienia, charakteryzujący mnie, będący interakcją dwóch przeciwstawnych sił – mojej wewnętrznej siły ssącej energię innych i siły, która tę energię ze mnie wysysa. Oscylowanie pomiędzy tymi siłami i różne ich wzajemne nasycenie stawia mnie w konkretnym punkcie. Gdybym była materią nieożywioną, charakteryzowałby mnie stały fulness factor. Jednak ten wskaźnik jest zmienny. Jestem żywym, czującym ferromagnetykiem.


Nieco teorii...

Magnes trwały (magnes stały) jest elementem wykonanym z materiału magnetycznie twardego, charakteryzującego się szeroką pętlą histerezy magnetycznej. Podstawowym elementem mikrostruktury magnesu są ziarna (mikrokryształy), posiadające oś łatwego namagnesowania. Ideałem jest, aby te ferromagnetyczne ziarna były zbliżone rozmiarem do wielkości domen magnetycznych (ok. 10 mm lub mniej) i znajdowały się w osnowie nieferromagnetycznej (tzw. izolacji magnetycznej). Z uwagi na sposób uporządkowania ziaren magnes może być izotropowy lub anizotropowy.
Po namagnesowaniu magnes zachowuje swój stan namagnesowania, dzięki czemu znajduje zastosowanie tam, gdzie wymagane jest wzajemne oddziaływanie pól magnetycznych lub lokalne wytworzenie stałego pola magnetycznego np. w silnikach elektrycznych, miernikach, przetwornikach, czujnikach, licznikach, siłownikach, uchwytach i separatorach magnetycznych oraz wielu innych.

Po przeczytaniu tej definicji przyszla mi na myśl rtęć i jej struktura. Idealna i w 100% pełna swojej istoty w każdej najmniejszej drobinie, idealnie okrąglej kropli.


Ferromagnetyk (materiał ferromagnetyczny) jest to materiał posiadający w swojej mikrostrukturze obszary wykazujące samoistne i spontaniczne namagnesowanie w wyniku wzajemnego oddziaływania momentów magnetycznych poszczególnych atomów (tzw. struktura domenowa).

Fulness factor:

BH/(R×K) - wskaźnik napelnienia

Maksymalna gęstość energii (BH)max jest maksymalną wartością iloczynu B×H na krzywej odmagnesowania magnesu. Parametr ten jest wykorzystywany do określenia, jak „mocne” magnesy mogą być wytworzone z danego materiału.
Sam BH (bez indeksu) będzie więc charakterystyczny dla żywych ferromagnetyków, w których - owszem – możliwe jest przyjęcie wartości max jak i min, ale zazwyczaj oscyluje on pomiędzy tymi skrajnościami.
Iloczyn B•H: Gęstość energii magnetycznej - jest iloczynem indukcji magnetycznej(B) i natężenia pola odmagnesowującego(H) w danym punkcie krzywej odmagnesowania magnesu. Iloczyn ten ma wymiar gęstości energii [J/m3] w układzie SI oraz [Gs•Oe] w układzie CGSM, a jego wartość decyduje o energii zewnętrznego pola magnetycznego, jakie może wytworzyć jednostka objętości magnesu w danym stanie odmagnesowania.

Jego wartość jest równa ilości energii magnetycznej, jaką odda ferromagnetyk w danej interakcji z ciałem zewnętrznym w danych warunkach. Obrazuje stan obecny, swoistą, aktualną gęstość magnetyczną ferromagnetyka.
Obrazuje mnie w tej chwili – to, ile jest we mnie namagnesowania i jak silnie działam swoją energią na innych.



R - Remanencja Br (indukcja remanencji, indukcja szczątkowa, strumień resztkowy, pozostałość magnetyczna) jest wartością indukcji magnetycznej, jaką osiąga materiał magnetyczny namagnesowany do nasycenia, po usunięciu pól magnesujących. Praktycznie stan bliski remanencji uzyskuje się w magnesie, po umieszczeniu go w zamkniętym obwodzie magnetycznym wykonanym z materiałów o najwyższej indukcji nasycenia.
Wartość indukcji magnetycznej pozostała po usunięciu zewnętrznego pola magnetycznego magnesującego ferromagnetyk (nasycającego maksymalnie magnetycznie ferromagnetyk). Charakteryzuje magnes trwały. Jest to wartość maksymalna, pierwotna.

Obrazuje to, ile namagnesowania uzyskuję – jestem w stanie wchłonąć - w kontakcie z daną osobą.


K - Koercja (siła koercji, pole koercji, natężenie powściągające) jest wskaźnikiem przeciwdziałania, odporności materiału na rozmagnesowanie.
Odpowiada wartości zewnętrznego pola magnetycznego, jakie trzeba przyłożyć do ferromagnetyka, aby zmniejszyć do zera pozostałość magnetyczną.

Obrazuje to, jak wiele energii musi włożyć jakaś osoba w to, aby rozmagnesować mnie z magnetyzmu, który sama wchłonęłam od kogoś.
Sytuacje mogą być różne – namagnesowania i rozmagnesowania może dokonywać interakcja z tą samą osobą, lub może być to wynikiem relacji z innymi osobami – jedna doprowadza do remanencji, a druga do koercji, ale też może być to jedna i ta sama osoba. Niezmienne w tych sytuacjach jest to, że fulness factor charakteryzuje mnie swoiscie.



Zaczerpnęłaś mnie. W pierwszym etapie bardzo mocno i dużo (R). Wzięłaś i bierzesz nadal ze mnie. Mniej, więcej...
Gdyby nasze relacje umarły, wartość ta byłaby względnie stała, …ale nie umarły.
Aby odebrać Ci całą zawartość zaczerpniętą ze mnie, potrzebna jest duża siła... Nie wiem dokładnie jaka, czy jej inicjatorem byłabym ja, czy ktoś inny, czy po prostu życie powolnym strumieniem, przez małą dziurkę, zdekompresjonowałoby tę zawartość (K).
Posiadając to, co czerpiesz z innych, także ze mnie, emanujesz na innych swoją energią (BH). Ta emanacja także nie jest stała. Oscyluje na swojej skali warunkowana całą gamą czynników.

Mam wpływ na Twój Fulness factor, dlatego dodam w tej definicji coś ode mnie…


Fulness factor:

fxWF(BH)/(R×K)

To jest Twój Fulness factor w zbiorze mojej dziedziny (WF). Możesz go dowolnie obrazować na zbiorach dziedzin innych osób, bądź zobrazować swój holistyczny Fulness factor (na dany moment) z multi-argumentem (MULTIX), czyli wszystkimi osobami, z których czerpiesz, na które emanujesz, które emanują na Ciebie.

Fulness factor:

fxMULTIX= BH/(R × K)


Wykres tych funkcji tworzy się każdego dnia w Tobie i we mnie, za każdym razem jest inny, ale o zmierzchu jest najbardziej wydatny, wyraźny i czysty. Niebo jest pełne pięknych linii: falujących, drżących, stygnących, szczytujących… Do póki płyną, żyjemy…

środa, 15 września 2010

14+1

Wczoraj były moje dzisiejsze urodziny.

Cały dzień odbierałam życzenia. Nigdy w życu nie używałam telefonu tak długo i często, jak wczorajszego dnia. A za rozmowami telefonicznymi nie przepadam.
To jest generalnie miłe. To z zasady i z definicji jest miłe.
Jednak od rana byłam przygnębiona, kolejne życzenia odbierałam z tą samą miną, reakcją, podziękowaniem... Z trudem przychodziło mi okazywanie wzniecanego na siłę entuzjazmu. Cieszyłam się, ale...
Dopiero dzisiaj odczytałam je tak, jak powinnam. Wczułam się w nie, miałam dobry nastrój i chęć do życia.

Będę obchodziła urodziny dzień po...

Zazdrość (27.01.2010)

Zazdrość, jak każde inne uczucie, jest dla mnie sygnałem o mnie samej - o tym, co się ze mną dzieje w relacji z drugim człowiekiem. Gdy się we mnie pojawia, to jest to dla mnie wyraźny sygnał, że jestem zaangażowana emocjonalnie i nie jest mi obojętny obiekt zazdrości. Wówczas staram się panować nad nią, rozumieć i rozkładać na czynniki.

Zazdrość ma z pewnością działanie motywujące, mobilizujące, ale też destrukcyjne. Trzeba wiele mądrości, aby nie była destrukcyjna.

Uważam, że jest potrzebna. Taką już naturę ma człowiek... że zazdrości się nie wyzbędzie. Powinien jednak ją rozumieć i potrafić ją okiełznać, i skoro już jest, wykorzystać do właściwego sterowania sobą w miarę możliwości.

Bardzo rzadko czułam zazdrość w moim życiu i zaczęło mnie to niepokoić. Mój umysł podpowiadał mi, że powinnam bywać zazdrosna, np. o bliską mi osobę - nawet lekko i skrycie, ale powinnam. To by oznaczało, że zależy mi na niej, może nawet bardziej niż mi się na codzień wydaje.

Poniekąd jej obecność jest dla mnie testem dla mnie samej. Ale dbam o nią...

Tak, teraz odczuwam częściej, ale względem innej osoby...
W przypadku tej poprzedniej, zazdrość bywała na samym początku, z czasem słabła...
Czuję, że miało to związek ze słabnącą więzią - moją więzią z tą osobą.
Ale też rosnącą niezależnością. Kiedy czułam się zależna, bardzo mocno emocjonalnie uzależniona od bliskiej osoby, czułam zazdrość bardziej, w sposób mniej zdrowy.
Zazdrość w moim związku była świadectwem mojej "słabości"(?), ale też silnego zaangażowania emocjonalnego.

Wydaje mi sie, ze zazdrość nieodzownie wiąże się z zaborczością, kiedy wkrada się bezsilność, brak zaufania do siebie, brak szcunku do siebie i frustracja...

Kiedy pojawia się względem drugiej osoby, o nią własnie, staje sie ważnym czynnikiem rozróżniającym miłość od przyjaźni...

Mediana


Uchwycono mnie w ramy kadru "fotografii dnia":
30/158/52/75C/S/36/
wyższe/kobieta/panna/szatynka/kręcone/
telewizji brak/dzieci brak/kota brak/psa brak/
marzenia są/ambicje są/doświadczenie jest/
zainteresowania są/umiejętności są/
parcia ku brak/parcia przeciw brak/
...

Wciśnięto w zdefiniowany przedział "od/do"
i wyliczono medianę.

Jestem poza
tuż obok, za, ale na przeciw
też.

Rozkład normalny

Rozkład normalny, czyli pusty dzwon o wielkim sercu.
Mieści wiele głośnego i gęsto utkanego,
a na jego obrzeżach, tuż wokół granic lambdy,
w pustych korytarzach
mijamy się rzadko, nie wpadamy na siebie,
ale kiedy nasz wzrok splecie się w napiętą strunę,
tętni w nas życie i rośnie w nas siła.
Wolne elektrony żeliwa, brązu, miedzi...
każdy na swojej orbicie obrzeża...
czekamy na Wielki Wybuch
Malutkiego Zderzenia.

Katedra


Robi to czasami, kiedy zamieramy w eterycznej aurze naszego połączenia i chce poczuć mój spokój, czerpać z niego, bądź przelać swój spokój na mnie. Milczymy.
Świat spowalnia swój bieg, wykraczamy poza jego ramy w uniesieniu. Zawieszone w próżni...

Przykłada bardzo wolno pełną ufności i ciepłą dłoń pomiędzy moje piersi. Patrzy mi w oczy głęboko i spokojnie. W momencie, kiedy poczuję jedność tej dłoni ze mną, moja klatka piersiowa zamienia się w ogromną, gotycką Katedrę o bezludnym, wspartym na silnych, lecz smukłych filarach, wnętrzu. Mój oddech wydłuża się i pogłębia do niewyobrażalnych otchłani, aby wypełnić te przestronne w półmroku wnętrze i dotrzeć w każdy zakamarek. Posuwiste i długie języki powietrza bez pośpiechu wypełniają ją całą. Moje ciało lekko i powoli wygina się w krzyżowo żebrowy łuk. Czuję przestrzeń - swobodną, ale majestatyczną.

Spokój, harmonia i oddanie, jak strzeliste ekspresje, łączą nas bez modlitwy.