środa, 9 stycznia 2013

Mikrodiscektomia z użyciem systemu tubowego

To pełna nazwa operacji przepukliny kręgosłupa, a dokładnie przepukliny krążka międzykręgowego z użyciem tytanowych tub, zamiast laparoskopii.

Odbyła się w niedzielę 23 grudnia 2012 r. pomiędzy 12.15, a 16.15.

Trafiłam w niebieskiej, wielkiej piżamce do Kliniki Neurochirurgii i Neurotraumatologii Szpitala Uniwersyteckiego im. A. Jurasza w Bydgoszczy. Wybrałam łóżko pod oknem. W tym terminie (pod koniec roku) miałam możliwość wyboru łóżka!
W ciągu 30 minut odbyłam 3 wywiady (z pielęgniarką, dietetyczką i anestezjologiem), przebrałam się w fartuszek operacyjny i połknęłam pół niebieskiej tabletki, po której miałam zasnąć. Zanim ją jednak połknęłam skrzętnie schowałam pieniądze i karty płatnicze, co nie dawało mi spokoju na myśl, że moje rzeczy zostaną zupełnie same. Sala była otwarta i każdy miał do niej dostęp. Nie myślałam o tym zupełnie biorąc z domu plecak. Przyjrzałam się też, czy przez ten operacyjny fartuszek widać nagie ciało. Widać... Na szczęście będę leżała na brzuchu, pomyślałam.

Dopiero po tym mogłam spokojnie połknąć tą tabletkę. Połknęłam... spojrzałam w okno i zadałam sobie pytanie: czy ja się boję?
Nie bałam się tak, jak się tego obawiałam. Raczej miałam surową i chłodną świadomość konieczności tej operacji, a stoickie pogodzenie się z nią wynikało z trzymiesięcznej traumy bólu i niemożliwości normalnego funkcjonowania. Dlatego odpowiedziałam sobie jedynie: nie stresuj się, bo stres może zakłócić przebieg narkozy i możesz sama sobie zrobić kuku.
Uświadomiłam sobie, że bardziej myślę o narkozie. Czy wszystko będzie ok?
Fakt, że schowałam karty i pieniądze wpłynęły na mnie uspokajająco. Jedyne co zaczęło mnie trapić tuż przed odpłynięciem to obawa, że po wybudzeniu, jeszcze w półnarkozie, zacznę gadać głupoty i jakie to będą głupoty? Podobno ludzie różnie reagują... Mój ojciec wyznawał miłość każdej pielęgniarce, która do niego podchodziła.
Obym tylko nie zaczęła mówić o tych pieniądzach i kartach - np. gdzie je schowałam! Dlatego przestałam o tym myśleć. Zaprogramowałam się natychmiastowo na udaną operację. Nie starałam się niczego sobie wyobrażać, tylko wczułam się w zasypianie.

Pamiętam jak przez mgłę pielęgniarki, które podeszły do łóżka i stwierdziły, że jestem gotowa (to znaczy... sama nie wiem jaka?) i jazdę na łóżku do windy. Chyba mam w pamięci obraz wnętrza windy i jej sufitu. To wszystko jest bardzo mocno rozmyte i nie mam pewności czy te obrazy są moim wyobrażeniem, czy faktycznie zakodowały się przez luki sztucznego snu.
Pamiętam, jak dotarłam na salę operacyjną. Nie pamiętam jej kompletnie, ale wiem, że miałam świadomość dotarcia do niej. Jedyne co pamiętam, to fakt, że postawiono łóżko, na którym mnie przywieziono, przy innym łóżku - prawdopodbnie był to stół operacyjny. Był trochę wyższy od mojego łóżka i miał ciemny kolor, a może był przykryty czymś ciemnofioletowym? Pamiętam go z perspektywy leżenia na lewym boku.
Uczucia miałam stłumione, wręcz wyłączone. Obecnie wspominane obrazy wywołują we mnie uczucia totalnego wyobcowania i znalezienia się w miejscach i sytuacjach, których nie byłabym w stanie sobie wyobrazić. Ale nie ma w tym strachu. Ani wtedy, ani teraz. Dlatego porównuję je z uczuciami, jakie pojawiają się podczas oglądania filmów o kosmosie lub serialu "Chirurdzy". Wszystko jest spoza mnie, spoza mojego dotychczasowego doświadczenia i możliwości wyobrażenia. Uniesienie emocji bierze się z faktu bezpośredniego oddziaływania na ciało i okoliczności przestrzeni zupełnie odbiegających od codziennych obrazów i aranżacji.
Znalazłam się w totalnie odmiennym stanie psychiczno-fizycznym, w dodatku w zaskakująco odmiennym stanie świadomości i w pomieszczeniu, którego nawet w ogólnym zarysie nie mogłabym sama zaaranżować. Czy czułam zaciekawienie i podniecenie? To zaskakujące, ale czułam zaciekawienie. Pamiętam, że kolor tego czegoś, do czego przycumowałam na moim łóżku z pustej sali, w kórej mój plecak został bez nadzoru, co podejrzewałam jest stołem operacyjnym, zaskoczył mnie. Pamiętam, że w mojej przytłumionej świadomości szukałam nazwy dla tego koloru i tylko na nim zawiesiła się mgła mojego stanu. Bez względu na to czy, był to faktycznie stół operacyjny, kolor był ciemnofioletowy.

Po operacji pamiętam wybudzanie się. Pamiętam, że podczas niego miałam świadomość snu. Tak, miałam sen! To niesamowite, bo zazwyczaj nie pamiętam moich snów. Tylko podczas urlopów i okresów totalnego wyluzowania psychicznego i emocjonalnego pamiętam moje sny. Czyli bardzo rzadko. Najwidoczniej byłam wyluzowana.
W tym niesamowitym śnie miałam przed sobą pudełko przegródek z jakimiś wartościami. Mogłabym zobrazować to metaforycznie jako drewniane pudełko tradycyjnego katalogu bibliotecznego z fiszkami nt. pozycji ksiażkowych znajdujących się na półkach. Co niektórzy już takich nie pamiętają...
Układałam te moje wartościowe fiszki wg jakiegoś klucza. Wiem, że miało to na celu zabudżetowanie czegoś, zaplanowanie. Dlatego podczas wybudzania mówiłam na głos, że "cały czas planowałam, cały czas planowałam, cały czas planowałam...". Jedynie z opowiadań wiem, że miało to miejsce, kiedy jechałam korytarzem na moim łóżku do dużej sali kliniki, pod okno. Pamiętam, jak to mówiłam, pamiętam ten sen, ale kiedy sie to działo, nie wiedziałam. Nie wiedziałam też, że szedł koło łóżka neurochirurg, który mnie operował.
Przebudzałam się chwilę po tym. Pamiętam twarze nade mną i to, że zaczęłam się trząść z zimna. Zęby mi dzwoniły, szczęka była zaciśnięta, a usta wyschnięte i spragnione. Ponad godzinę wracałam do uczucia ciepła.

Było już po wszystkim. Przyszedł neurochirurg, który mnie operował. Zapytał o nogę...
Dopiero pomyślałam o mojej prawej nodze, która od 3 miesięcy pozostawała nie sprawna lub sprawna w ograniczonym zakresie. Ja sama nie mogłam w tym czasie przyjąć pionowej lub poziomej pozycji (jedynie skuloną). Moja noga leżała na łóżku tak samo, jak lewa. Nie zwijałam się z bólu i leżałam płasko na plecach.
Niesamowite!

Operacja sie udała. Największe jej ryzyko wiązało się z nerwem napiętym bardzo mocno, którego nie można było swobodnie przesunąć, aby dojść do przepukliny. Podczas siłowania się nim mogło dojść do trwałego uszkodzenia. Na szczęście nie doszło, ale trzeba było wydłubać większą część krążka międzykręgowego (z boku nerwu), aby zrobić miejsce na odsunięcie nerwu i dopiero dojść do przepukliny i ją usunąć.
Czysta murarka! Jak kładzenie i przesuwanie kabli elektrycznych w ścianie. Trzeba najpierw wydłubać, aby włożyć lub przesunąć kabelek, a potem zagipsować, zaszpachlować i wyszlifować. Podobałaby mi się taka robota!

2 komentarze:

  1. Ja mam ten zabieg (co za eufemizm!) jutro. Bardzo się cieszę, że trafiłam na ten blog - w końcu mam jakieś wyobrażenie o tym jak to będzie wyglądało. Dzięki za szczerość.
    W moim przypadku główna dolegliwość to "mrowienie" i postępujący niedowład stopy, więc strach przed "zabiegiem" większy, bo prawdopodobnie z konkretnym bólem dopiero zacznę mieć do czynienia ... ale świadomość konieczności przeprowadzenia operacji też jest obecna (kalectwo, opadająca stopa)
    Pozdrawiam
    Katarzyna

    OdpowiedzUsuń
  2. Cenne informacje na pewno dla osób zmagających się z taką dolegliwością kręgosłupa. Jeśli badania stwierdzają jednoznacznie obecność przepukliny to jak najbardziej trzeba sprawnie podjąć odpowiednie leczenie, z kręgosłupem nie ma żartów.

    OdpowiedzUsuń