środa, 4 maja 2011

Wesele Karola i Diany

Odniosłam wrażenie, po raz kolejny, że dla formy wielu ludzi zatraca spontaniczność i swobodę.
Wesele jest specyficzną "formą", za którą nie przepadam. Można ją przeżyć z przejęciem, podtrzymaniem zwyczajów i reguł, ale z zachowaniem siebie i możliwej spontaniczności. Na tym weselu jej nie czułam.
Na 99% wesel bym jej nie czuła i nie czułam. Jedynie na weselu Pat i Marka widziałam, że w całej tej ceremonii Pat zachowuje się normalnie, rozmawia i uśmiecha się tak, jakby stała w dzinsach na korytarzu z zeszytem w ręku przed polskim. To wesele było takie jak Pat, a Pat była taka jak zawsze. Niczego nie było więcej niż jej samej w tym wszystkim.

Na weselu Karola i Diany wszystko było bardzo dopracowane, przemyślane, nie wszystko wyszło.
Możliwe, że to specyfika Niemców. Przywiązanie do formy i zasad. Sztywność... oceniająca? bezmyślna? nie wiem jaka... nie wiem po co...
Wielkie przejęcie widziałam na twarzach niektórych. Ale to typowe dla wesel.

Wódka i herbata z cytryną
Poza winem do obiadu i piwem na specjalne zamówienie, jedynie Polacy przywieźli wódkę. Było to umówione, aby Polacy dla siebie przywieźli Żubrówkę. Dziwnie się poczułam, kiedy to usłyszałam. No ale... Bawiliśmy się świetnie. Pewnie była obawa o pijaństwo, rozruby i chamstwo. Żubrówki postawiono na każdym stole. Wystarczyło na 1 rozlanie. Kelnerka była wielce zdziwiona, kiedy z butelki wysunęła się trawa. Nie miała pojęcia co to jest.
2 żubrówki zostały w domu. Wszyscy żałowali, że ich nie wzięłyśmy, mimo zapewnień organizatorów, że mamy je zostawić i nie przynosić na uroczystość.
Wesele nabrało barw, uśmiechu, ruchu i gorącego wesela. Niektórzy Niemcy dołączyli się do kieliszka, a dodatkowe 3 półówki Absoluta zamówił sam Pan Młody. Kelnerki ze zdziwieniem donosiły kolejne tace kieliszków i herbat. A Polacy śmiali się, śpiewali, tańczyli i byli kulturalni. Przez nich impreza przeciągnęła się do 5 nad ranem, aż ze stóp trzeba było zdejmować obuwie.

Było wesoło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz