Jazda nr 5 była dla mnie zaskoczeniem. Trenowałam zadanie nr 2 do egzaminu wewnętrznego mojego instruktora, czyli ósemki z zatrzymaniem na szczycie w skręcie i ruszenie z tego miejsca w skręcie kierownicy. Całość manewru przebiega jak ósemka z tym, że dokonuje się dwóch zatrzymań w jego trakcie.
W moim wykonaniu wygląda to tak... aby dosięgnąć nogą do ziemi i zatrzymać się, przesuwam moją dupkę w kierunku baku - wyczułam już, że na Yamaszce YBR 250 najniżej położony punkt znajduje sie na styku siodła i baku - wówczas zatrzymuję się, podpierając na palcach stopy. Potem ruszam i wracam z dupką na siodło, aby zrobić miejsce dla łokci przy dalszych skrętach, po chwili znów przytulak do baku i noga w dół, ruszenie i cofanko na siodło. Balans we wszystkich płaszczyznach...
Moje nadgarstki tego nie wytrzymują. Bolą mnie okrótnie. 2 godziny ściskania manetek, skręcania kierownicą przy minimalnej prędkości, z dużym oporem kół dało mi po raz kolejny w kość.
No i wyszło szydło z worka... Skręt w prawą stronę budzi we mnie strach i emocje, które zaburzają wykonanie ostrych skrętów i zatrzymań w skręcie. W lewą stronę wykonuję wszelkie manewry idealnie. W prawą - nie zawsze. Wymaga to ode mnie dużego skupienia i zmuszenia się do zlekceważenia własnego strachu.
To bardzo ciekawe doświadczenie. Przełamywanie własnego strachu, obaw, wbrew emocjom.
Jadę w ósemce, zaczynam skręt w prawo u szczytu, wciskam sprzęgło powoli w jeździe i leciutko, jednym palcem hamuję... próbuję utrzymać skręt i zaczynam wkładac w to siłę, a kierownica nie chce się skręcić. To moja podświadomość i strach. Zmuszam się, używam większej siły... dochodzi do wahlowania kierownicą...w końcu staję i widzę, że wyjeżdzając z tego skrętu nie mam szans na utyrzymanie toru ósemki, pochylam więc ciało z motorem w prawo, kierownicę skręcam na max w prawo, aby ostro skręcić, ale czuję, że moje biodra prostują cały ten wysiłek i prą ku pionowi. Mówię do siebie - "spokojnie, ona Cię poprowadzi, zdążysz odwieść biodra tak samo jak przy skręcie w lewo, jakby co, nadrobisz odchyleniem kolana..." i dupa... po paru razach zaczyna być ok, zaczyna być idealnie... a tu nagle dupa i wszystko do nowa... Przy skręcie w lewo i zatrzymaniu nie mam żadnych problemów. Mam wrażenie, że moje ciało jest częścią motocykla. Czuję motocykl doskonale. Moje czucie motoru jest lewostronne. Prawa strona ciała musi się z nim oswajać długo. Moim celem jest to zrównoważyć na tyle, na ile to możliwe w ciagu 10 spotkań.
Z samochodem mam to samo. Parkowanie w lewo wykonuję bez emocji, bez większego skupienia. A w prawo - wymaga to ode mnie dużej uwagi i nie obywa się bez emocji.
To nie tylko sprawa motoru i samochodu. Moje ciało jest bardziej lewo- niż prawostronne. Niby jestem praworęczna, prawa strona mojego ciała jest bardziej precyzyjna... ale to trening, wyuczenie. Moja spontaniczność i czucie jest bardziej lewostronne. Moje lewe oko jest prowadzące. Moja lewa strona ciała jest bardziej umięsniona i większa, choć słabsza i mniej poradna.
A może jest inaczej? Z pewnością będę się temu przyglądała. Czasem widoczne i oczywiste sprawy są jedynie krzykliwym afiszem, za którym kryją się ciche, skrupulatne porcesy. Prawa strona może okazać się lewą, a lewa prawą...
Jutro jazda nr 6. Chciałabym poćwiczyć slalom-hit, parę zatrzymań w ósemce i możliwe, że wyjedziemy w kierunku Solca poruszać się na trasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz