piątek, 6 maja 2011

Nowotwór

Moja ciocia, Barbara - najstarsza siostra mojej mamy - zmarła parę lat temu na raka płuc.
Jej życie wypełniły papierosy (za Radomskimi obchodziłam całe miasto...), brazylijskie seriale (to jej zawdzięczam obecność Izaury w mojej pamięci), malowanie paznokci na czerwono i dbanie o skórki wokół nich (procedurę okiełznania skórek wyrecytuję przez sen), pisanie na maszynie i odwiedziny rodziny w wakacje - raz u jednej, raz u drugiej. Podczas takiej gościny zasiadała z rana w fotelu (mieliśmy niskie, ciemno drewniano-zielone, malutkie przy niej), budziła mnie swoim donośnym głosem, piła rano kawę, jadła ciasto, potem śniadanie, kolejną kawę i ciasto, rozmawiała z mamą, siostrą i tatą - kto akurat był w domu w tym czasie i zasiadał z nią w drugim ciemno drewniano-zielonym fotelu. Ja zawsze przyglądałam się temu z boku i w milczeniu. W międzyczasie zawsze padał komentarz, że skąd ona jest taka "gruba", przecież wcale dużo nie je...
I tak do nocy. Pamiętam, jak mama narzekała, że znów nie wyśpi się do pracy...

Z opowiadań znam parę faktów, które mówią o jej życiu zanim moja świadomość objęła garścią jej osobę. Anty-mąż alkoholik, anty-ojciec despota, anty-syn obojętny, anty-wujek pozer... Resztę, która okala te stwierdzenia i wypełnia je brzusznie, można sobie dopowiedzieć - proszę się nie krępować, wszystko co sobie wyobrazisz, bez obaw możesz przypiąć do tych łatek.


Moja babcia, Krystyna - matka trzech córek - dziś dowiedziała się, że ma raka jelita grubego.
Jej życie wypełniło dbanie o mężów i ich wyręczanie - trzech, po kolei - gotowanie, prowadzenie domu, szycie, podcieranie tyłków, znoszenie pijackich amoków, rezygnowanie z siebie, walka o utrzymanie trójki dzieci w samotności, prowadzenie działalności rekreacyjnej, brak czasu i sił na czułość i uczucia względem bliskich, goszczenie rodziny w domu nad morzem... Zaczęła studia kartograficzne w latach sześćdziesiątych i zrezygnowała z nich, bo jej mąż wstydził się "takiej!" żony.
Pamiętam Ją ze szpilkami przytrzymywanymi w ustach podczas szycia na maszynie, językiem lekko wystającym pomiędzy ustami, kiedy skupiała się na kroju tkaniny, oporządzającą pokoje gościnne, karmiącą i głaszczącą koty z taką czułością, jakiej nikt w rodzinie nie doznał, traktującą swojego trzeciego męża-alkoholika z tolerancją i cierpliwością.
Z opowiadań znam parę faktów, które mówią o jej życiu zanim moja świadomość objęła dłońmi jej osobę. Na przykład chleb posmarowany olejem na śniadanie, obiad i kolację, praca od rana do nocy, aby utrzymać trójkę dzieci.

Sprzątanie, sprzątanie, sprzątanie,
porządek, wszystko na swoje miejsce,
obowiązki, powinność i tak trzeba...
Kobieta musi, powinna, nie może.
Nie ważne, że coś dolega i boli - to nic, trzeba być twardym.

Moja mama... jak kalka odbijała skrupulatnie wszystkie powinności.



Jestem nowotworem kobiet w tej rodzinie. Przerosłam ich najśmielsze obawy. Wybrzuszyłam się obok, nadwyrężyłam się ponad i nie pozwolę się wchłonąć.
Nie wyjdę za mąż, bo trzeba!
Nie urodzę dziecka, bo powinnam i co to za kobiecość bez dziecka i męża!
Nie będę sprzątać od rana do nocy i nie będę musztrować domowników, aby robili to dokładnie tak, jak ja, bo tak jest najlepiej!
Nie będę sprawdzać skórek przy paznokciach, oglądąć brazylijskich seriali i pić kawy przed śniadaniem do ciasta!
Nie będę rezygnować z siebie dla męskich stereotypów kobiecości!
Nie będę udawać, że nie boli i to nic ważnego, skoro można chodzić, doglądać wszystkiego i sprzątać, sprzątać, sprzątać!



Kocham te kobiety. Ich poświęcenie naiwne i bezcenne. Ich bezwarunkowe przywiązanie i bezkrytyczność względem wszystkiego, co tylko nie dotyczy ich bezpośrednio.
Kobiecość - to coś więcej niż one doświadczyły i okazały. Robiły, co w ich mocy nieświadome siebie w pełni.

Nowotwór to koszt ewolucji, to cena za zaniedbanie, to uboczny efekt procesu doboru właściwej ścieżki.  W końcu nasz organizm będzie musiał dostosować się do naszych własnych zaniedbań i wyrzeźbić ostatnią deskę ratunku dla siebie.

Nowotwór to ja w rodzinie tych Kobiet.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz