poniedziałek, 22 listopada 2010

Poranne powroty

Dzis prawdopodobnie po raz ostatni wracałam z Włocławka..., prosto do pracy. Może będzie jeszcze jeden raz...
Te moje powroty trwają od marca. Wczesniej (od stycznia) wracałam w niedzielę pociągiem.

Od kiedy zaczęła się jesień, przysypiam na odcinku obwodnicy Bydgoszczy S10 od Torunia do Białych Błót. Znalazłam sobie miejsce, w którym zatrzymuję się przy lesie i na 10 minut zamykam oko, bo nie jestem w stanie jechać. Akurat w tym miejscu Beata czekała na mnie na awaryjkach w ubiegły wtorek, kiedy jej Niunia doznała poważnej awarii.
Cały ten okres przypadł na remont drogi nr 1. Podczas moich tras było 5 odcinków ruchu wahadłowego w ciągu 12 km przed Włocławkiem, dlatego jazda trwała w piątki po pracy około 2,5-3 godzin, a w poniedziałek rano - około 2. Teraz już wahadeł nie ma, zostały jeszcze przewężenia jezdni i budowane są wysepki.
Aby dojechać do pracy na 7 rano, wstawałam o 3.45 i wyjeżdżałam o 4.30. Między 6.20-6.50 byłam na miejscu.
W okresie tych 9 miesięcy tylko raz spóźniłam się do pracy o 5 minut - z powodu wypadku na jednym z wahadeł. 50 minut stałam w korku, poczym trasę między Nowym Ciechocinkiem, a parkingiem przy biurowcu (70 km) zrobiłam w 45 minut. Moją Mazdę przy okazji pierwszy raz miałam okazję rozgrzać i przedmuchać. Ze wszystkich fotoradarów tylko jeden był działający, ale o nim wiedziałam i nie błysnęło.

Będzie mi brakowało tych podróży - zarówno pociągiem, jak i samochodem. Przez rok zżyłam się z nimi, ze sobą, z Mazdą, z audycją "Trójkowy budzik"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz