Algi rosną.
Mają kształt nieregularnych kryształków. Ze względu na kolor, konsystencję i twardosć (jędrnosć?), mogłabym je porównać do zdeformowanego, wyjętego z lodówki żelowego miska - takiego w kolorze sciętej żelatyny.
Odżywiają się najwidoczniej węglowodanami, bo potrzebują słodkiej wody. Pływa w niej też kilka rodzynek.
Puszczają bąbelki tlenu i filtrują tę wodę nadając jej specyficznego posmaku. Przypomina mi on drożdże rozrobione z mlekiem i cukrem do wypieku ciasta na pizzę.
Co wieczór wymieniam tę wodę i ją wypijam. Podobno działa zdrowotnie. Jesli tak, to dobrze, jesli nie, to nie zaszkodzi. Mnie zależy na samych algach. Chcę zobaczyć, czy zetną się jak krewetki we wrzątku albo jak zachowają się na oliwie. Smak mają bardzo delikatny (jedną zjadłam...).
Mam wrażenie, że ich przybyło. Całe dno litrowego słoika jest już zapełnione.
Czekam dalej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz