czwartek, 2 grudnia 2010

Czas na zmęczenie

Końcówka listopada, zupełnie jak końcówka roku, to także końcówka moich zasobów witalności i entuzjazmu. Ten rok ma prawo kończyć się z uczuciem zmęczenia.

Rok temu mój związek soczyście dojrzał do końca. Listopad i grudzień były początkiem bolesnego odrywania naszych zrośniętych błon. Kolejne miesiące, poprzez kojącą samotność i wycofanie wgłąb siebie, pozwoliły mi nabrać spokoju i pewności, że moje decyzje były słuszne, bez względu na ich radykalność i ból z nimi związany. A potem był już tylko high. Odkrywanie siebie i innych. Miłość, kobiecość, najsilniejsze czucie, piękny i namiętny seks, pożądanie i spełnienie... Wymarzone, upragnione spełnienie. Ciekawi ludzie. Podróże. Muzyka. Poezja. Fotografia. Siła i zapał do trudu pracy - coraz trudniejszej.

Taką mieszanką żywiłam się cały rok. Najwidoczniej przyszedł czas na odpoczynek - wyciszenie, spowolnienie, sen, spokój i dom... Zima jest dobrym czasem na to.
Zaszywam się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz